Postautor: Reaven » 25 listopada 2006, 16:13
W przydomowych szkolkach niedzielnych kursy trwaja caly rok ;) Ba, nawet czesto nie trzeba w ogole na motocykl siadac :) Ale egzaminu wczesniej niz w marcu/kwietniu i tak nie bedzie miala.
Co do utrzymania bestii, to kazdy z nas ma z tym problemy, raz na jakis czas. W koncu malo kto jezdzi motocyklem wazacym mniej od kierowcy.. Ale, jak slusznie ktos zauwazyl, motocykl sluzy do jezdzenia, nie do dzwigania ;) W czasie jazdy, tak powyzej 30km/h, sprzet prowadzi sie juz sam. Musisz po prostu dobrac tak maszyne, zebys byla w stanie na parkingu nia zawrocic czy tez manewrowac przy niemal zerowych predkosciach.
Swoja droga, mi tam z roku na rok latwiej sie sprzeta przestawia po parkingach - a w koncu ani on specjalnie lzejszy, ani ja specjalnie silniejszy.. Ot, kwestia obycia chyba, troche techniki, mniej strachu o maszyne..
Tym niemniej wciaz brakuje mi wstecznego biegu :>
:
:
Nowhere to Run, Nowhere to Hide, Nowhere to Live and Nowhere to Die..
[ niemoralne propozycje kierować na: +48693184930 || reaven @ rut.pl ]