Prawdziwy motocyklista
Definicja: prawdziwy motocyklista to osoba jeżdżąca już dwa lata na motocyklu, która osiągnęła status „ekspert” przynajmniej na jednym forum motocyklowym i nakleiła na samochody wszystkich członków swojej rodziny naklejkę „motocykle są wszędzie”. Charakteryzuje się także epatowaniem swoją „motocykliwością” nawet w sytuacjach zupełnie abstrakcyjnych.
Prawdziwy motocyklista uważa, że wszyscy motocykliści są dobrzy, a zła jest cała reszta świata, a zwłaszcza: rowerzyści, piesi, kierowcy samochodów osobowych, dostawczych, ciężarowych, autobusów i traktorzyści. Piloci samolotów także są na czarnej liście prawdziwego motocyklisty, bo choć bardzo rzadko wchodzą „na kolizyjną” z motocyklem, to latając po niebie wciąż prowokują go do wyścigów.
Roztargnionego kierowcę samochodu prawdziwy motocyklista za najmniejsze przewinienie karze urwaniem lusterka, o czym szeroko informuje w mediach społecznościowych. Obowiązkowo także przynajmniej od pół roku nie czytuje prasy branżowej, sporadycznie także odwiedza portale motocyklowe, aby utwierdzić się w przekonaniu, że nadal żaden z krajowych redaktorów nie osiągnął wystarczających kompetencji, aby mógł dostarczyć mu informacji, których sam nie jest w stanie zdobyć na podstawie oceny zdjęć i danych technicznych. Czasami sięga do prasy i portali zagranicznych, ale robi to z dużym niesmakiem i dystansem, gdyż ma poważne obiekcje także do ich rzetelności.
Na motocyklach zna się bardzo dobrze. Po zdjęciu w portalu aukcyjnym jest w stanie stwierdzić, czy motocykl rzeczywiście jest „nie bity” i przy jakiej prędkości ma tendencję do shimmy. Prawdziwy motocyklista nigdy nie kupi nowego motocykla – są one absurdalnie drogie, poza tym te używane są w przerażającej większości przypadków o niebo lepsze od salonowego badziewia.
Prawdziwy motocyklista twierdzi, że zawsze sam naprawia swój motocykl. Warsztaty nie mają wystarczających umiejętności, aby zająć się jego maszyną. Często zdolności techniczne prawdziwego motocyklisty ograniczają się do wymiany akumulatora, dlatego też niezwykle skrupulatnie wybiera warsztat.
Ocena warsztatu według prawdziwego motocyklisty jest dość prosta. Z automatu odpadają wszelkie autoryzowane. W nich nikt nie zna się na naprawie, bo przeprowadza się tam jedynie horrendalnie drogie wymiany oleju w nowych motocyklach. Im mniejszy i bardziej zapuszczony warsztat – tym lepiej. Najlepiej, kiedy warsztat mieści się w garażu typu „blaszak”, a narzędzia leżą na klepisku. Już betonowa wylewka i względny porządek w warsztacie wzbudza niepokój prawdziwego motocyklisty, gdyż bezsprzecznie pokazuje, że właściciel zbędnym marketingiem pragnie przykryć niekompetencję mechanika.
Prawdziwy motocyklista nigdy nie kupi nowych opon, bo te przywiezione z Zachodu, nacięte i wyplakowane spokojnie przeżyją każdą nówkę. Prawdziwy motocyklista doskonale wie, że opony używane zostały zdjęte z niemieckich motocykli tylko dlatego, że naszych sąsiadów zza Odry łatwo jest oszwabić marketingową gadką o minimalnej wysokości bieżnika. Jednoczesna zmiana obu opon to już zupełnie niezrozumiała fanaberia.
Prawdziwy motocyklista rozróżnia subtelną różnicę definicji „motor” i „motocykl”, czemu uwielbia dawać wyraz, głosząc idealnie opanowaną tyradę na ten temat przy każdej przydarzającej się okazji, nawet jeśli słowo „motor” padnie z ust zupełnie nieznanych mu osób rozmawiających w restauracji dwa stoliki dalej.
Prawdziwy motocyklista uważa rozmowę z osobami nieznającymi pojęć „przeciwskręt” i „przegazówka” za uwłaczające swojej motocyklowej godności. Prawdziwy motocyklista także w stopniu zaawansowanym posiadł wszystkie (a przynajmniej większość) tajników jazdy na jednośladzie. Doskonalił je zresztą podczas jednego wypadu na tor kartingowy. Dlatego też czuje tak wielką więź z zawodnikami MotoGP, choć oglądając zawody, ma pewien niedosyt, że swoimi spostrzeżeniami nie może podzielić się bezpośrednio z czołówką zawodników, bo dzięki nim mogliby znacząco poprawić swoje wyniki.
Prawdziwy motocyklista zawsze i bezwzględnie przestrzega zasady LWG, nawet jeśli konsekwencją podniesienia ręki w braterskim, motocyklowym geście miałoby być spowodowanie wypadku. Każdy, kto nie odpowiedział na motocyklowe pozdrowienie prawdziwemu motocykliście, zasługuje na pogardę, a przy ewentualnym bliższym spotkaniu należy traktować taką osobę z dystansem i nieufnością. Są bowiem duże szanse, że prawdziwy motocyklista napotkał właśnie na swojej drodze jedynie „użytkownika motocykla” a nie takiego jak on, prawdziwego motocyklistę.
A czy Ty jesteś prawdziwym motocyklistą?