O fajny temacik.
Może rzeczywiście sprowokuje jakaś dyskusje bo ostatnio nic tu się nie dzieje
Ja mógłbym napisać pracę na kilka ładnych stron na ten temat, tylko kto by to czytał
Zacznę od początku, od kursu na prawko.
Robiłem prawko we Wrocku. Czemu? Bo świadomie wybrałem szkołę. Nie chciałem tylko papierka. Szukałem czytałem i znalazłem.
Właściwie było tak jak tego oczekiwałem więc opisze Ci, choć pokrótce, jak to wyglądało bo warto brać przykład.
Po pierwsze kurs teoretyczny. Omawianie przepisów, problemów i zagadnień związanych z motocyklami. Omawianie mniej typowych (trudniejszych) zagadnień czy pytań testowych. Nie chodzi oto aby znać odpowiedź, ale rozumieć dlaczego jest tak, a nie inaczej.
Wiele osób kompletnie nie rozumie dlaczego jest taka, a nie inna odpowiedź, wręcz krążą legendy o błędach w testach, a to tylko kwestia braku wiedzy. Jednak nie tylko kwestia samych przepisów. Chodzi o coś więcej, o zwrócenie uwagi ludzi na wiele zagrożeń jakie czyha na nich w ruchu ulicznym itp. Technika jazdy. Kwestie prawidłowego toru ruchu w zakręcie...
Kilkugodzinne spotkanie z ratownikiem medycznym. Ze wszystkich kursów pierwszej pomocy na jakich uczestniczyłem ten był najlepszy i najwięcej z niego zapamiętałem. Koleś był dobry, umiał zainteresować i wiedzę przekazać.
Kilkugodzinne spotkanie z mechanikiem motocyklowym. Gość opowiadał o doborze motocykla (typ), jego pojemności, o podstawowych pracach obsługowych, o których każdy motocyklista musi wiedzieć i powinien je umieć wykonać sam. Ergonomia motocykla...
Wizyta w sklepie z odzieżą motocyklową. Omówienie rodzaju ciuchów, kasków, poprawny dobór rozmiarów itp. itd.
Część praktyczna. Bardzo ważny jest plac, czy jest bezpieczny z dobrą nawierzchnią. Czy instruktorzy są czynnymi motocyklistami, czy zwracają uwagę na kursanta. Potrzebne jest indywidualne podejście, każdy jest inny, ma inne umiejętności, trzeba do niego inaczej podejść.
Sprzęt też jest ważny. Musi być zadbany w dobrym stanie technicznym.
Elastyczne podejście do jazd na mieście. Każdy oczekuje czegoś innego. Jeden chce aby instruktor jechał za nim autem żeby odwzorować warunki na egzaminie. Inny chce aby instruktor jechał jednak drugim motocyklem ( z jakiegoś powodu wiele osób uważa, że tak jest lepiej).
Fajnie mieć dziewczynę instruktora, to przyciąga dziewczyny i sprawia, że jest im łatwiej.
Wiadomo, że na kursie nie da się nauczyć wszystkiego (cokolwiek to znaczy). Jest mało czasu, w którym trzeba wytresować kursanta jak małpkę aby wykonał pewne z góry zaplanowane zadania
Oczywiście wiele zależy od samego kursanta. Jeśli jest pojętny i jest czas powinno mu się przekazywać odpowiednio więcej wiedzy. Są pewne kwestie, które bezwzględnie kursant powinien wynieść: bezwzględnie poprawna pozycja na motocyklu, poprawne trzymanie stóp, podstawy hamowania, poprawna zmiana biegów, przeciwwaga, przeciwskręt.
Tutaj koleś ma fajny cykl, może widziałeś/słyszałeś. Warto pewne rzeczy zaadoptować do szkolenia:
https://www.youtube.com/watch?v=Fa3bdCYGvB8Niestety to wszystko powoduje, że dobry kurs musi być droższy. Wiadomo co to znaczy. Wiele osób jest przekonana o swoich umiejętnościach, przynajmniej na poziomie pozwalającym zdać egzamin. Często mają rację, zwłaszcza jeśli już mają np. A1 i robią A2 (A), a są aktywnymi motocyklistami. Mało komu w takiej sytuacji zależy na porządnym kursie, czy poprawie swoich umiejętności. Liczy się wyłącznie cena i podpity papier
Takie są smutne realia.
To tyle tak na szybko o kursie
Z czasem zrobiłem kilka szkoleń, więc niestety i w tym temacie chętnie się wypowiem
Gość u którego robiłem kurs robi również szkolenia. Dzieli je na kilka poziomów. Nie ma opcji, żeby iść na wyższy poziom jeśli nie było się u niego na pierwszym stopniu. Wielu powie, że to naciąganie, ale tak nie jest. Byłem na różnych poziomach i wiem jak niskie czasem są umiejętności, zwłaszcza osób świeżo po kursie. Ludzie myślą, że skoro zdali egzamin to umieją jeździć. Tylko nikt nie myśli o tym, że na kursie jeździsz żółwim tempem po placu, a na mieście 40-50km/h zgodnie z przepisami. Natomiast byle 600 w kilka sek ma 100km/h na blacie. Na takim pierwszym poziomie uczy się ludzi hamować (zwłaszcza awaryjnie) bo zdecydowana większość robi to samo - blokuje ręce i wciska heble robiąc sobie piękną dźwignię. Na takim kursie pierwszego poziomu byłem dwa razy. Było widać sporą różnicę miedzy osobami, które robiły kurs u tego gościa, a tymi, które robiły gdzieś indziej. Później manewry przy mniejszych prędkościach i przy większych. Pozycja, poprawne patrzenie w zakręcie, poprawny tor jazdy. Na pierwszym poziomie w miarę małe prędkości, tak aby skupić się na torze, bez zmiany biegów i bez hamowania z dużych prędkości. Elementy gymkhany. Jak człowiek nauczy się dobrze jeździć i manewrować przy małych prędkościach to znacznie łatwiej jest przy większych.
Byłem też na szkoleniach na torze. Co mi się nie podoba to mało indywidualnego podejścia. Ale wiadomo jak to działa, na szkoleniu musi być ileś osób żeby minimalizować koszty, a potem nie ma czasu żeby z każdym indywidualnie pracować.
Nie podoba mi się jeśli instruktor na siłę ciśnie bo wyznaje zasadę, ze trzeba przełamywać bariery, a jak się nie wywrócisz to się nie nauczysz. Ja tam uważam, że to gówno prawda. Owszem jak jest już szkolenie typowo sportowe to pewnie można wycisnąć z kursantów więcej, ale nie ma co uczyć kogoś schodzenia na kolano jeśli osoba taka nie potrafi dobrać ani odpowiedniej nitki, ani prędkości, ani pozycji itp.
Byłem też na szkoleniu takim "wycieczkowym". Też bardzo fajna rzecz. Instruktor w czasie wycieczki w normalnych warunkach drogowych obserwuje ludzi, nagrywa i potem omawia ewentualne błędy czy też mówi co poprawić. Był na takim szkoleniu ze mną koleś, który był wcześniej na szkoleniu California Superbike School. Wiesz co było najciekawsze? Na koniec powiedział, że na tej wycieczce nauczył się znacznie więcej niż w CSS. Po pierwsze w CSS jest masówka, a po drugie typowo sportowe podejście. Tylko żeby podejść do takiego szkolenia i coś z niego wynieść bezwzględnie trzeba już mieć te podstawy.
No dobra może na dzisiaj wystarczy