Nie wiem na ile mogę pomóc bo sam nie byłem jeszcze na szkoleniu na dużym torze ale ponieważ jestem początkujący to opisze Ci moje spostrzeżenia nabyte w tym sezonie.
Na początku sam napalałem się na jakiś wyjazd na tor bo wszyscy tylko ten tor i tor. Zacząłem szukać czegoś zorganizowanego bo uważam, że na początku lepiej jeśli ktoś fachowym okiem oceni nas i powie co robić/poprawić. Jednak jak zacząłem gadać z ludźmi i czytać różne relacje z takich szkoleń to trochę entuzjazm mi opadł.
Wiele osób ma o swoich umiejętnościach mega mniemanie. Wydaje im się, że całkiem sobie sprawnie radzą bo jeżdżą szybko i potrafią "zejść na kolano". Niestety często nie potrafią podstawowej rzeczy od jakiej trzeba zacząć czyli hamowania. Zdecydowałem się na początek na znacznie prostsze szkolenia. Pojechałem na szkolenie z Motopomocnymi, co tutaj zresztą opisałem. Pomijając jakieś tam przygody to uważam, że ćwiczenia z gymkhany (pod okiem utytułowanego zawodnika) na placu oraz nauka hamowania dają bardzo wiele. Obnażają braki wyniesione z kursu i pokazują ile na prawdę się umie.
Potem poszedłem na szkolenie z I poziomu u Waldka Hemeniuka, u którego robiłem prawko. Jak każdy z nas i on nie jest idealny i pewnie nie ze wszystkim można się z nim zgadzać ale jak na razie ze wszystkich instruktorów jakich poznałem uważam, że ten gość robi najlepszą robotę. To nie jest jakiś samozwańczy instruktor. Gość sam przeszedł szereg szkoleń po to aby dobrze uczyć innych i robi to moim zdaniem dobrze. Ten I poziom odbywa się obecnie na małym kartingowym torze PZMotu we Wrocku. Nie jeden powie, że taki mały obiekt to do dupy, że jego już niczego nie nauczy. Pojechałem sobie 2 razy na to szkolenie. Spotkałem tam różne osoby, takie co myślały, że umieją jeździć też
Nauka zaczyna się, można powiedzieć, też od elementów gymkhany. Uczymy się gdzie kierować wzrok na zakręcie. Kiedy stosować przeciwwagę, a kiedy nie. Przeciwskręt w praktyce. Instruktor widzi poziom konkretnej osoby i dostosowuje wskazówki do niej konkretnie. Potem nauka hamowania. Tutaj zawsze są największe jaja, zwłaszcza jeśli nie ma się ABSu. Obnażone zostają największe braki, a hamowanie jest wykonywane ledwie przy 30-40km/h.
Na koniec ustawiona jest trasa. Instruktor przejeżdża trasę z uczestnikami i pokazuje poprawny przejazd. Potem zaczyna się jazda i kolejny uczestnicy pojedynczo ściągani są z toru w celu omówienia błędów.
Po 3 godzinach takiej zabawy człowiek jest już dość zmęczony. Za drugim razem czułem się znacznie pewniej, jeździłem szybciej, zacząłem ryzykować ale też w końcówce już również popełniać więcej błędów.
To jest właśnie taki problem. Chyba nie ma nic gorszego niż zbytnia pewność siebie. Włącza się też rywalizacja czy się tego chce czy nie.
A to tylko malutki tor. Teraz już wiem, że błędem było by pojechanie od razu na duży tor bez wiedzy, którą nabyłem w między czasie.
Cały czas myślę aby w tym roku zaliczyć jeszcze szkolenie w Kisielinie, jednak mam wiele obaw.
W Kisielinie organizuje szkolenia Jarek Chomicz (zawodnik) z Wrocka. Chciałem jechać z nim na szkolenie. W ostatniej chwili się wycofałem. Rozmawiałem z gościem, który był u niego na takim szkoleniu. Powiedział, że szlifów było mnóstwo
, że Jarek mocno ciśnie, może czasem za mocno. Do tego włącza się właśnie ta rywalizacja między sobą. Ludzie prezentują różny poziom. Jeden ma większy talent inny mniejszy. Żeby dobrze to zrobić najlepsza była by grupa ludzi odpowiednio dobrana na takim samym poziomie, a jednak często ludzie są z przypadku.
Też mam takie obawy jak Ty, co z moim tempem, czy nie będę przeszkadzał ? Problemem jest nieprzewidywalność mniej doświadczonej osoby. Na bank biker jadący wolniej będzie przeszkadzał tym szybszym, a jeśli do tego jego jazda jest mało przewidywalna może być zagrożeniem dla siebie i innych.
W najbliższy poniedziałek Waldek też organizuje II poziom swojego szkolenia właśnie w Kisielinie. Co mi się podoba u niego to, że trzeba zaliczyć najpierw I poziom. On mówi czy można już iść na II poziom czy nie. Zna ludzi i może lepiej dobrać grupę. Niestety jestem na wakacjach i nie mogę pojechać na najbliższe szkolenie czego bardzo żałuję.
Kolejna sprawa to ubranie. Ludzie jeżdżą również w tekstyliach (jak ja sam) ale nie ma się co oszukiwać tylko skóra zapewni odpowiedni poziom. Tylko kombiak przytrzymuje ochraniacze zawsze we właściwych miejscach. W razie szlifu w przypadku tekstyliów może okazać się, że nie mamy już w czym jeździć. To samo z maszyną, tak jak Killu mi powiedział, na tor moto trzeba brać na przyczepce bo po wszystkim może okazać się, że nie mamy na czym wrócić do domu
Pewnie fajną sprawą byłby taki wyjazd/szkolenie z samymi dziewczynami. Nie wiem jakie Ty masz podejście ale wiem, że wiele dziewczyn woli właśnie w takiej formie się szkolić. Wiem, że Jarek Chomicz takie coś organizuje właśnie tylko dla Pań. Mniej testosteronu w powietrzu to mniejsza szansa, że stanie się coś złego
W każdy czwartek na torze na Rakietowej we Wrocku jest ustawiony tor dla motocykli i za 50zl można pojeździć od 16 do 18.
Chyba jakiegoś fest tłoku nie ma. Mam zamiar się tam wybrać ale ciągle mi coś wypada. Może warto sobie tam pojechać żeby zobaczyć jak się jeździ po takim obiekcie razem z innymi ludźmi. Da Ci to już jakieś pojęcie, a 50pln to nie majątek i jak coś to po prostu przerwiesz jazdę i tyle.
Polecam tą stronkę
http://babanamotorze.pl/ Dziewczyna opisuje swoją historię.