Albania 2017 - (15-28.06)

"...dzisiaj w końcu wyjechałem poza miasto!" - czyli dział, w którym możecie opublikować swoje wspomnienia i zdjęcia z motocyklowych wycieczek, tych bliższych i tych dalekich.
Awatar użytkownika
krzychu
Posty: 61
Rejestracja: 03 maja 2015, 12:52
Lokalizacja: Opole/Dobrzeń Mały

Albania 2017 - (15-28.06)

Postautor: krzychu » 03 grudnia 2017, 14:25

Po wybraniu spośród ponad 1600 zrobionych przez nas fotek i kilkunastu godzin filmików które nakręciła Beata udało mi się w końcu zmontować filmik z dwutygodniowej podróży do Albanii którą odbyliśmy w czerwcu tego roku. Jest to oczywiście wersja baaaardzo skrócona zrobiona specjalnie na potrzeby udostępnienia w internecie. Pierwszy raz montowałem taki filmik tak że proszę o wyrozumiałość i ewentualne podpowiedzi co by można poprawić w przyszłości. Miłego oglądania :D

Część 1 - https://youtu.be/B8H2z27TUzQ

Dzień 1
Zbiórka pod "Dziadkiem" i startujemy. Nie za wiele się działo, bo cały dzień ostro autostradami z Opola do miasta Mochacz na Węgrzech. Tam mieliśmy już wcześniej zarezerwowane spanie tak że nie trzeba było nic szukać. Po dojechaniu, rozpakowaniu i szybkiej toalecie chwila na spacer wzdłuż Dunaju i porządny posiłek. Co ciekawe w "Revkapu Restaurant" zaproponowano nam coś specjalnego i jak widać spisali się, bo było dużo i dobre :)

Dzień 2
Startujemy z rana i malowniczymi drogami jedziemy przez Chorwację w kierunku Sarajewa w Bośni i Hercegowinie. Po drodze odwiedzamy ruiny zamku w Srebreniku. Pod wieczór dojeżdżamy do Sarajewa, gdzie również mamy zarezerwowane pokoje w hostelu blisko centrum miasta. Starcza nam jeszcze czasu na spacer po starówce i kolację.

Dzień 3
Startujemy i w Sarajewie zaliczamy jeszcze śniadanko w McDonaldzie (nie ma na filmie). Pomykamy dalej i robimy parę pamiątkowych fotek przy zerwanym moście w miejscowości Jablanica (więcej na stronie http://grupabiwakowa.pl/most-nad-neretwa-jablanica/" onclick="window.open(this.href);return false;" onclick="window.open(this.href);return false;" onclick="window.open(this.href);return false;). Tutaj wpadam na pomysł, żeby przekazać kamerkę Beacie co jak widać było starzałem w dziesiątkę, bo spisuje się wzorowo moje Kochanie i z dużym zaangażowaniem filmuje już do końca wyprawy. Jedziemy dalej na południe i w miejscowości Blagaj odwiedzamy klasztor Derwiszów (wstęp płatny, ale niedrogo, o ile dobrze pamiętam). Mieliśmy zamiar pozwiedzać jeszcze ruiny zamku, ale okazało się, że trzeba by się tam wdrapać na nogach i darowaliśmy sobie tę atrakcję. Dalej niemiła niespodzianka, ponieważ mieliśmy zamiar jechać tędy:

https://lh4.googleusercontent.com/GUUcRGNgY0COTavvWk6fwPCVyWeC9hgxEttVZS4etlQvGbyxq9tKKiXZaYIg0ZczFlRoft6WDNObdiQwBVdm=w1920-h907-rw

lecz policjant stanowczo nam odradził twierdząc że dalej jest bardzo bardzo zła droga w związku z tym jedziemy tędy:

https://lh3.googleusercontent.com/Ovbu-t8zhEcZSnJktslb3KJna3hUuHIyM_laiV3DlM1aBta_hlZfpzTh3xl93Xb5eEijkxDhiJ9F2BNf68NM=w1920-h907-rw

Robi się coraz bardziej malowniczo i ciekawie, piękne krajobrazy, tunele, drogi różne, jeśli chodzi o nawierzchnię, a dodatkowo poruszające się również po tych drogach bydło i inna rogacizna ;) Na granicy z Czarnogórą kolejna niespodzianka, ponieważ bardzo spostrzegawczy pogranicznik dostrzega, że Andrzej ma zieloną kartę wypisaną jeszcze na stary numer rejestracyjny motocykla (przed przerejestrowaniem po tym jak go kupił). Puszcza go wprawdzie dalej, ale zastrzega, że w drodze powrotnej musi jechać inną drogą, bo do Czarnogóry już nie wjedzie. Po tym wymuszonym niedługim postoju ruszamy dalej. Mieliśmy wprawdzie zamiar dojechać tego dnia do samego Żabljaka ale po drodze trafił się zajazd "Milogora" z wolnymi pokojami i tam nocujemy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 2 - https://youtu.be/cz8gOWeUZCM

Dzień 4
Noc spędzona w "Milogorze" wyszła nam na dobre, ponieważ z rana przy śniadaniu dowiedzieliśmy się od tubylców, że możemy do Żabliaka dojechać inną o wiele "ciekawszą" drogą niż ta którą planowaliśmy. Z okazji oczywiście korzystamy i nie żałujemy (no może Beata troszkę ;) ) Jest koło zera i mgliście ale nie ma się co dziwić ponieważ jak mówi nawigacja jesteśmy na 2000m w górach. Dojeżdżamy do Żabljaka i tu zaliczamy pierwszą nawrotkę tego dnia ponieważ nawigacja Piotra jak przystało na nawigację zamontowaną w GSie próbuje nas prowadzić drogami przeznaczonymi dla GSa ;) Nie dajemy się i zawracamy :) Jedziemy dalej wyznaczoną trasą ale jak się okazuje nie za długo ponieważ droga którą mamy zamiar jechać z Kolasina do Berane (istniejąca i przejezdna według Google Maps) jest dopiero budowana ;) . Tu zaliczamy kilka kilometrów niezłego offroadu i gdy dowiadujemy się od gościa, który pilnuje maszyn na placu budowy, że dalej nie ma co jechać...zawracamy ;) Jedziemy dalej i znów budowany mostek, który udaje się nam na szczęście objechać innym pobliskim mostkiem ;) Dojeżdżamy do Kosowa, na granicy musimy jeszcze tylko zapłacić 10 Euro ubezpieczenia i mkniemy dalej. Za miejscowością Peć znajdujemy spanko i tak kończymy kolejny dzień.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 3 - https://youtu.be/9awFDT2gXmI

Dzień 5
Korzystając z tego, że śniadanko dopiero o 10tej wskakujemy na moto i ruszamy na sesję foto-video tej malowniczej drogi. Napotykamy po drodze jakieś dziwnie zrobione obozowisko położone w dole strumienia, ale niestety nie dowiadujemy się o co chodzi, bo nie ma się kogo spytać. Wracamy do motelu, śniadanko i jedziemy dalej. Niestety znów niespodzianka, mieliśmy zamiar jechać tędy:

https://lh6.googleusercontent.com/xbp3wiJQLZbeanQ8yRydhBYkEWF6Rx6RLJ-xCR_GLRch9JqFGnSYGYCb3U1j8cDjoIWiV5Zq1R5qfikXkM3-=w1920-h907-rw

Czyli wskoczyć z powrotem do Czarnogóry i dalej do Albanii na malowniczą SH20. Niestety jak się dowiedzieliśmy (w tej restauracji widocznej po zatrzymaniu na filmie) ten kawałek drogi do granicy z Czarnogórą, czyli jakieś 3km jest w złym stanie a po drugie jest to tzw. dzikie przejście, na którego przekroczenie trzeba mieć specjalne pozwolenie, na które czeka się około tygodnia a po stronie Czarnogóry jest pilnowane przez pograniczników. Wróciliśmy się do Peć spytać, czy nie da się uzyskać takiego pozwolenia w trybie przyspieszonym. Niestety okazało się to niemożliwe, ale kosowski pogranicznik powiedział nam żebyśmy spróbowali, a jakby nie chcieli nas przepuścić zadzwonić do niego to on z Czarnogórcami pogada i przejedziemy. Tak też zrobiliśmy, wróciliśmy się, przejechaliśmy ten kawałek niezłego offroadu i.…porażka. Stali, pilnowali a do kosowskiego pogranicznika się nie dodzwoniliśmy. Cóż, trzeba było się wrócić i jechać inną drogą, czyli tędy:

https://lh5.googleusercontent.com/DfOFBPeeHHpKrjaRdG9qMkI-f8Htw4prlg8X47Dta2nh7ySWlYG37qIc8MVjP7z1JxLrsuk4VKPZfM00CSj2=w1920-h907-rw

Jak się potem na szczęście okazało też było na co popatrzeć. W ten oto sposób dotarliśmy do Albanii i późnym wieczorem dotarliśmy do hotelu...pod most :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 4 - https://youtu.be/s09mTzJTF-w

Dzień 6
Rano śniadanko a potem na prom, trzy godzinki podziwiania pięknych albańskich krajobrazów z promu i leniuchowania. Potem jedziemy dalej i po drodze wstępujemy do małego przydrożnego baru, gdzie tak "na szybko" ugoszczono nas iście królewsko regionalnymi potrawami. Wiem, że z mięs była baranina natomiast pozostałych potraw nigdy nie jadłem. Oczywiście nie daliśmy rady skonsumować wszystkiego i właściciel nalegał, żeby zapakować nam resztę na później, ale byliśmy zmuszeni grzecznie odmówić. W ten oto sposób docieramy wieczorkiem do następnego znalezionego po drodze hoteliku "Stone"

Dzień 7
Rano wyprowadzamy zaparkowane poprzedniego wieczoru w garażu/stolarni motocykle, jemy śniadanko i jedziemy dalej. Docieramy na wybrzeże i mkniemy dalej na południe wzdłuż Adriatyku. Po drodze przytrafia mi się mała awaria. Okazuje się, że poprzedni właściciel mojej XJR’ki zamiast porządnie naprawić zerwany gwint cięgła zmiany biegów postanowił potraktować go byle jak klejem i niestety akurat teraz łączenie puściło. Na szczęście dzięki naszej pomysłowości, pomocy trytytek i kleju kupionego w pobliskim sklepie szybko naprawiamy usterkę i jedziemy dalej. Napotykamy na naszej drodze bardzo fotogenicznego żółwia, któremu urządzamy porządną sesję fotograficzną. W ten sposób docieramy do Sarandy, czyli celu naszej podróży w Albanii. Wjeżdżamy do miasta zatrzymujemy się przy nadmorskim deptaku i natychmiast zaczepia nas kobieta, która ma do zaoferowania apartamenty do wynajęcia w pobliżu. Nie zastanawiając się długo jedziemy za nią, oglądamy i korzystamy z oferty (8 Euro od osoby za apartament!!! Szkoda, że 2000km od Polski ;) ) Wieczorem standardzik w takich nadmorskich miejscowościach, czyli deptak, fotki i inne przyjemności ;)

Dzień 8
Czyli leniuchowanie, plaża, opalanko, spacerki i jedynie po południu szybki rekonesans do położonej poniżej miejscowości Ksamil.

Dzień 9
Koniec laby!!! Pakujemy się z rana i jedziemy do jednej z restauracji położonej przy deptaku na śniadanko. A tutaj niespodzianka, kelner najpierw pyta nas skąd jesteśmy a chwilę potem do naszych uszu dociera znajoma melodia jednego z przebojów "Skaldów" pt. "Prześliczna wiolonczelistka". My oczywiście zdziwieni pozytywnie a Beata nie wytrzymuje i musi sobie "pobrykać". Najedzeni i naładowani pozytywną energią ruszamy w dalszą drogę i wjeżdżamy do Grecji. To pierwsza granica, gdzie zaglądają nam do bagażu (na szczęście wystarczy tylko otworzyć kufry i nie trzeba niczego wyciągać, bo inaczej czekało by mnie kolejne żmudne pakowanie w upale na dodatek. Grecję mamy zamiar przejechać w jeden dzień autostradami zatrzymując się jedynie na sesję fotograficzną przy "Meteorach". Klasztory faktycznie robią niezwykłe wrażenie i zapewne warto by było je pooglądać w środku, ale my po pierwsze nie mamy czasu a po drugie klimat nie sprzyja, ponieważ jest +37 stopni. Niestety niewiele dalej niemiła niespodzianka, ponieważ okazuje się, że "padło" mi łożysko w tylnym kole. Beata przesiada się do Piotra, żeby odciążyć koło i docieramy wszyscy do oddalonej o kilka kilometrów stacji benzynowej. Tam dalszej pomocy udziela nam policjant na motocyklu, z którym podjeżdżamy do warsztatu motocyklowego położonego w pobliskim miasteczku a tam pozytywne zaskoczenie. Ponieważ był to piątek koło godziny 17tej to nie liczyłem na to, że w ogóle będzie otwarte a tu nie dość, że było otwarte, to jeszcze powiedzieli, że są to w stanie naprawić na miejscu, bo mogą szybko "zorganizować" takie łożysko. Na dodatek kosztowało mnie to tylko 50 Euro. Cóż, takie szczęście w nieszczęściu. Tak że my wyskoczyliśmy do miasteczka na szybką pizzę a w międzyczasie motocykl był naprawiony. Po wszystkim mkniemy dalej i udaje nam się przejechać "drogą" Grecję a noc spędzamy w przydrożnym hotelu już w Bułgarii.

Dzień 10
Startujemy z rana i jedziemy na północ Bułgarii odwiedzając po drodze pozostałości zamku/fortecy w miejscowości Belogradczik. Z samej fortecy za wiele nie pozostało, ale okoliczne skały, na które można się wdrapać i podziwiać widoki całej okolicy robią niezwykłe wrażenie. Niestety zaraz potem rozstajemy się, my z Rafałem jedziemy do Rumunii zaliczyć jeszcze Transfogarską i Transalpinę a Piotr z Andrzejem muszą wracać do Polski. Dzięki booking.com znajdujemy pokoje w miejscowości Craiova w Rumunii i tam spędzamy noc.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 5 - https://youtu.be/8tYPUbxXRFY

Dzień 11
Transfogarska robi na mnie i Beacie niesamowite wrażenie, nie da się tego opisać. Niestety nauczka na przyszłość, aby nie przyjeżdżać tam w weekend, ponieważ jak widać jest tam tłoczno i wjeżdżać od strony północnej, bo widoczki są ładniejsze. Cóż, tak zapewne następnym razem uczynimy. Po dniu pełnym wrażeń znów dzięki booking.com znajdujemy spanie w zajeździe Casa Buna. Zajazd nowo wybudowany z basenem i innymi wygodami, niestety, albo i stety, położony na uboczu Transalpiny ze skomplikowanym dojazdem przez rumuńskie wioski. Jesteśmy tam jedynymi gośćmi tej nocy. Pani recepcjonistka informuje nas żebyśmy na noc zamknęli na klucz drzwi wejściowe a ona rano przyjedzie zrobić nam śniadanie. Trochę to dziwne, ale ok. Kąpiel w basenie, drink i wskakujemy do łóżek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Część 6 - https://youtu.be/NE23kFgoaEk

Dzień 12
Transalpina jest zupełnie inna od Transfogarskiej ponieważ przez dłuższą część jest poprowadzona szczytami pasma górskiego. Oczywiście równie jak Transfogarska piękna i widowiskowa. Żegnamy się z pięknymi górskimi krajobrazami i dojeżdżamy do miejscowości Băile Herculane. Jest to podobno miejscowość turystyczno/uzdrowiskowa, ale niestety zatłoczona i raczej zaniedbana. Tam znajdujemy pokoje w prywatnej willi "Hera" i parkujemy motocykle w garażu właścicielki.

Dzień 13
Niestety rano okazuje się, że Rafał złapał kapcia tzn. gwoździa w oponie zauważył już kilka dni wcześniej, ale że nic się nie działo to go nie wyciągał. Szybko łata dziurkę w oponie i jedziemy dalej w stronę domu. Dzisiaj mamy zamiar dojechać do Budapesztu, co też czynimy. Znów dzięki booking.com znajdujemy pokoje w hotelu "Bara" i po rozpakowaniu się wyjeżdżamy pojeździć po mieście. Wcześniej nie byliśmy z Beatą w Budapeszcie. Miasto robi na nas bardzo pozytywne wrażenie. Fakt, zatłoczone jak zapewne większość dużych miast po południu, ale warte zapewne, aby tam przyjechać na dłużej... może kiedyś.

Dzień 14
Startujemy z rana i mkniemy autostradami przez Słowację i Czechy w stronę Opola. Na postoju przed Ołomuńcem w Czechach Rafał zauważa, że w jednym miejscu opona przetarła się aż do drutów co widać na zdjęciu. Mówi, że od pewnego czasu czuł delikatne wibracje w tylnym kole. Podejrzewamy, że to odpadł ciężarek wyważenia koła i to było powodem aż takiego zużycia opony w tym miejscu. Wprawdzie do Opola niedaleko, ale nie chce ryzykować i zamierza zmienić oponę. Znajdujemy kawałek dalej w Ołomuńcu serwis motocyklowy i tam się udajemy. Jest to najlepiej wyposażony sklep, jaki do tej pory widzieliśmy, zarówno w używane motocykle wszelkiego typu i marek jak również akcesoria oraz wszystko, co potrzebne motocykliście. Nie ma tego na filmie, ale cała powierzchnia tego budynku na poddaszu to właśnie ten sklep. Dreptaliśmy tam urzeczeni między regałami z 15 minut. Opona wymieniona i jedziemy dalej. Przed Opolem zaczyna się robić mokro, ale jeszcze nie pada. Podjeżdżamy pod "Dziadka" zrobić pamiątkową ostatnią fotkę i rozjeżdżamy się do domów. Mam nosa, bo kilka kilometrów od domu widząc zbierające się ciemne chmury zjeżdżam na stację benzynową i chwilę potem widać, że nieźle lunęło. Przeczekaliśmy ulewę i dojeżdżamy szczęśliwie do domu.

Podsumowanie
Generalnie wyprawa bardzo udana. Do tej pory nie podróżowaliśmy z Beatą na motocyklu ani tak daleko, ani na tak długo. Szczególne podziękowania należą się Piotrowi, ponieważ to on planował ten wyjazd i to on zaproponował nam zabranie nas z sobą. Jak później powiedział, miał na początku pewne wątpliwości widząc moją zapakowaną w bagaże i nasze osoby XJR’kę, ale udało nam się. Była to nasza najlepsza życiowa wyprawa, a dzięki temu, że Beata wszystko filmowała, bardzo dobrze udokumentowana i na pewno nie raz będziemy to oglądać. Mniej więcej wszystko po powrocie policzyłem i wyszło mi, że przez dwa tygodnie wydałem (po przeliczeniu na złotówki) 5500-5700 na dwie osoby.
Ostatnio zmieniony 23 grudnia 2017, 15:33 przez krzychu, łącznie zmieniany 4 razy.
94-98 Honda VF750 Magna--> ...długo długo nic--> Honda VF1100 Magna --> obecnie Yamaha XJR 1300

Tomzo
Posty: 230
Rejestracja: 07 września 2015, 19:26
Lokalizacja: Opolskie

Re: Albania 2017 - (15-28.06)

Postautor: Tomzo » 04 grudnia 2017, 20:06

Po oglądnięciu filmików to tylko pozazdrościć udanego wyjazdu :D
Uzupełniam braki z dziecinstwa;)
Honda CBF 600S

Awatar użytkownika
rafpek
Posty: 261
Rejestracja: 06 marca 2015, 10:59
Lokalizacja: Opole

Re: Albania 2017 - (15-28.06)

Postautor: rafpek » 05 grudnia 2017, 11:59

Ja chcę jeszcze raz:)
Wszystko czego pragniesz zajduje się po drugiej stronie strachu....


kuchnie Ruda Śląska

Wróć do „KOCHANY PAMIĘTNICZKU...”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika