W końcu była okazja gdzieś się ruszyć, postanowiliśmy więc przewietrzyć maszyny i coś przy okazji zobaczyć. Wycieczka wybitnie "facebookowa", czyli pojechać, zrobić fotę, że się było i jechać dalej No, prawie...
Plan był prosty, lecz ambitny: cztery kraje w cztery dni - Polska, Czechy, Słowacja, Austria. Choć w praktyce wyszły nam cztery państwa w dwa dni, więc jeszcze lepiej
Trasa wyglądała tak:
dzień 1: Opole -> Ostrawa -> Brno , nocleg
dzień 2: Brno -> Bratysława - Wiedeń , nocleg
dzień 3: Wiedeń, nocleg
dzień 4: Wiedeń -> Opole
Początkowo miał być w tym wszystkim w trzecim dniu przelot Wiedeń - Kraków, ale ostatecznie postanowiliśmy zostać w Wiedniu o cały dzień i noc dłużej, i normalnie pozwiedzać jak turyści, a nie tylko nawijać kilometry.
7 motocykli, 10 osób, w sumie zrobiłem 1050km od czwartkowego rana do niedzielnego wieczora. Pogodę mieliśmy różną, pierwsze dwa dni bardzo ładne i ciepłe, na wjeździe do Wiednia burza z piorunami i sporo płynącej ulicami wody, sobota chłodna z mżawkami, niedziela słoneczna, ale z silnym i porywistym wiatrem. Generalnie jednak nie było tragedii
Wyjechaliśmy koło 9 rano, w Ostrawie zatrzymaliśmy się na mały posiłek, do Brna dojechaliśmy wieczorem i ruszyliśmy w miasto szukać czynnej restauracji, co 1. maja wcale nie było takie łatwe ;D Wystarczył jednak 2km spacerek, by napełnić brzuchy...
Nocleg mieliśmy tutaj: www.hostelfleda.com - bardzo sympatyczny hostel, z wieloletnią ponoć tradycją, dobre miejsce do kilkudniowego noclegowania, jako że miało wspólną kuchnię z kuchenką, mikrofalą i lodówką. Wszystko na miejscu, na parterze bar, w piwnicy: dyskoteka
Rano zbiórka, śniadanie na rynku, krótka wizyta w zamku i szukanie pobliskiej atrakcji: pięknych jaskiń 30km na północ od Brna, znanych jako kompleks Skalny Mlyn lub Morawski Kras (nawigacja nie potrafiła tego znaleźć, trzeba było jechać do miejscowości Blansko i stamtąd kierować się znakami).
Zaliczyliśmy jedną, najbliższą jaskinię (w sumie do zwiedzania udostępnionych jest 4 z ponad 500 odkrytych, w tym jedna z podziemnym jeziorem i spływem łodzią jako dodatkową atrakcją), a potem heja do Bratysławy. Tam szybkie zwiedzanie, obiad, garść zdjęć i rura do Wiednia. Kilka km przed miastem powitało nas piękne, kolorowe niebo i napierdzielające pioruny.Szkoda, że nikt nie miał kamery..
Niestety w samym Wiedniu dogoniliśmy chmurę i w deszczu oraz strugach płynącej ulicami wody dotarliśmy wreszcie do kolejnego noclegu: www.athostel.com
Parking mieli pełny, więc zostawiliśmy motocykle pod balkonami wzdłuż okien recepcji i poszliśmy się suszyć.
W planie było zwiedzanie Wiednia nocą, a rankiem wyjazd do Krakowa, ale dotarliśmy tylko do hostelowego baru.. akurat trafiliśmy na końcówkę happy hour (drinki po pół ceny).. no i wiecie ;x
W trakcie, ehem, degustacji pojawił się pomysł pozostania w Wiedniu na cały dzień i kolejną noc, przyjęty dość ochoczo, niestety nasz hostel już był zarezerwowany i trzeba było się wynieść..
Na szczęście pani z recepcji pomogła w znalezieniu drugiego miejsca noclegowego, raptem 2 km dalej, i tak spakowani i rozliczeni pojechaliśmy do www.viennacityhostel.at
Tu niespodzianka, recepcjonista również był motocyklistą, więc od razu poczuliśmy się jak w domu Zostawiliśmy graty, motocykle do garażu, i spędziliśmy większość dnia zwiedzając Wiedeń metrem - park rozrywki Prater, rynek, operę, mc donalda ;x i na uwieńczenie wieczoru, zamek Schonbrunn.
Nie wiem jak wyglądał w środku zamek, ale ogrody były niesamowicie klimatyczne - można by w nich pewnie spędzić i kilka godzin, a nie, jak my, półtorej, ale niestety po 20 zamykali i trzeba było dokończyć flaszkę i iść do domu.. ;D
W niedzielny poranek zaliczyliśmy jeszcze wiedeński Belweder, po czym śmignęliśmy w stronę Czech. Jako że wcześniej planowaliśmy zrobić po Austrii raptem ze 100km, nie kupowaliśmy winiet, i tak trzeba było dojechać do granicy omijając autostrady. Z jednej strony jechaliśmy godzinę dłużej, z drugiej - widzieliśmy Austrię nie tylko z perspektywy autostrady, ale z podmiejskich dróg wijących się między polami rzepaku, wiodących przez malownicze, małe miasteczka..
Jak dla mnie, całkiem dobra zamiana
Później były Czechy, obiad kilkanaście kilometrów za Brnem (jakieś przyautostradowe miasteczko z jedyną czynną knajpą koło ratusza), a w końcu Polska. Koło 21:30 byliśmy w Opolu.
Z przygód (a jakże, zawsze jakieś są ;P ) to jedna parkingowa przewrotka pierwszego dnia (powód zwyczajowy, nie rozłożona nóżka przy zsiadaniu na stacji..), zgubione kluczyki od moto (pół nocy poszukiwań, znalazły się nad ranem w baardzo głupim miejscu - przyczepione do magnesu pod tankbagiem ;D ), no i moja osobista przygoda, a mianowicie przypalona od rury wydechowej sakwa (siwy dym na autostradzie i utrata kilku rzeczy, które słabo zniosły temperaturę).
Generalnie jednak wszystkie maszyny całe, wszyscy uczestnicy w jednym kawałku, nie ma co narzekać
Kosztowo, dla osób które chciałyby powtórzyć podobną trasę, to tak: na noclegi poszło ok. 250 zł , metro w wiedniu 7 eur za bilet całodobowy, plus jedzenie (ok. 500 koron w Czechach, ok. 25 euro Wiedeń plus Bratysława [w hostelach mieliśmy śniadania po 5 eur] ), do tego oczywiście paliwo i jakieś drobnostki. W parku rozrywki większość atrakcji było po 3-4 eur za przejazd. Czyli na nasze, trzeba liczyć minimum jakieś 400-500 zł od osoby plus paliwo.
Cóż mogę powiedzieć - jeśli szukacie pomysłu na wycieczkę w zbliżające się miesiące dla niektórych wakacyjne ;x to polecam Trasa przyjemna, noclegi sprawdzone, miasta - warte zwiedzenia.