Niedzielna - poranna przejażdżka do Żywca spokojna i przede wszystkim bezdeszczowa.
Jedynie wjazd do centrum Żywca przywitał nas trochę kapryśnie - deszczowo, ale nie na długo.
Miejscami zaczęło W KOŃCU przebijać się słoneczko, co dawało cień nadzieii na kontynuację planu wycieczki.
Słowacja okazała się już dla nas bardziej litościwa i pomalućku, pomalućku słońce zawitało na dobre.
Widok słowackich gór, bez względu na warunki atmosferyczne -
PIĘKNY...
Kto był, ten wie..
Orawski zameczek pełen ciekawych zakątków, tajemnic i ciortów.
Extra holka - przewodniczka, kostiumowe inscenizacje na dziedzińcu, siedzące pod oknami princezny - do wzięcia
,
hrabia krwio-pijca, mroczna dama w czerń odziana i wiele, wiele innych atrakcji można było zobaczyć.
Niestety fotów nie będzie... obrazy nie przemówią.. skleroza okazała się dotkliwa.. narzędzie było, ale karty niet.
Cóż, zdarza się, mam nadzieję, że Panowie cuś więcej jeszcze nam wrzucą.
Na koniec, podziękowania dla Wszystkich Riderów za mile spędzony czas i wspólną jazdę.
P.S.
Na drugi raz, zabierać ze sobą dodatkowe ciepłe kufajki, galołtki, bo wieczory są już ZIMNE! Kuźwa, był moment że jeszcze chwila i hipotermia, brrrrr...